Ze słowem „dieta” mamy raczej złe skojarzenia, tymczasem Hipokrates – twórca terminu – miał na myśli zdrowy styl życia. Niestety, na przestrzeni lat określenie to zmieniło swoje znaczenie: dieta może bowiem zaszkodzić, ale może też uleczyć. I tak właśnie było w moim przypadku.
Do dzisiejszego wpisu natchnęła mnie opinia jednej z kobiet, której pomogłam uporać się z zaburzeniami odżywiania, naprawić to co zostało “zepsute” na skutek niewłaściwej diety oraz wpłynąć korzystnie na płodność poprzez przywrócenie utraconej miesiączki.
Zacznę od tego, że gdyby nie moje wcześniejsze doświadczenia, nie byłoby mi tak łatwo wczuć się w sytuację tej i każdej innej kobiety borykającej się z tego typu problemem. Sama, na własnej skórze doświadczyłam skutków ubocznych restrykcji żywieniowych i katowania się treningami. Dzisiaj dzielę się z Wami moją wyboistą drogą do odzyskania zdrowia i zachęcam do dyskusji te z Was, którym temat jest dobrze znany.
Zdrowym odżywianiem zaczęłam się interesować już w liceum. W klasie maturalnej wiedziałam, że chcę studiować dietetykę i żaden inny kierunek nie wchodził w grę. Będąc na studiach dbałam o to co jem, o regularność spożywania posiłków i aktywność fizyczną. Sprawiało mi to frajdę. Nigdy nie miałam problemów z nadwagą, pomimo stosowanej terapii antykoncepcyjnej, o której nasłuchałam się od doświadczonych koleżanek, ale też wyczytałam z ulotki, że jej stosowanie może powodować tycie.
Restrykcyjna dieta szkodzi zdrowiu.
Problemy zaczęły się kiedy odstawiłam pigułki. W tym samym czasie zaczęłam intensywniej ćwiczyć, zdrowe odżywianie zamieniło się w obsesję,kontrolowałam wszystko co jadłam. Bałam się, że po odstawieniu moje hormony zaczną szaleć, a za rogiem czyhać będą na mnie dodatkowe kilogramy. Po paru miesiącach zniknęła miesiączka. Domyśliłam się, że stało się tak nie tylko za sprawą rozregulowania gospodarki hormonalnej, ale również moich restrykcyjnych i niemądrych działań. Pomyślałam, że to tylko chwilowe zachwianie i że organizm zaraz wróci do swojego naturalnego rytmu. Mijały jednak długie miesiące, a miesiączki nadal nie było.
W tym samym czasie w moim życiu toczyły się wielkie zmiany – przeprowadzka, rozpoczęcie kolejnych studiów, nowa praca. Towarzyszyło mi sporo stresu, na treningi zaczęło brakować czasu, a jedzenie po które sięgałam stawało się pocieszeniem. Po kilku wizytach u różnych ginekologów, którzy na brak mojej miesiączki wypisywali recepty na przeróżne tabletki hormonalne, trafiłam do lekarza, który wysłał mnie do specjalistycznego szpitala na szereg badań. Zdiagnozowano PCOS czyli Zespół Policystycznych Jajników, który do tej pory tylko obił mi się o uszy. Objawy jakie mi towarzyszyły poza wielomiesięcznym zanikiem miesiączki, to: trądzik, zatrzymanie wody w organizmie, insulinooporność oraz zaburzenia lipidowe. Brak miesiączki oznaczał cykle bezowulacyjne czyli niepłodność.
Nie planowałam zostać mamą, ale sama świadomość tego co się dzieje w moim organizmie, spędzała mi sen z powiek. W jednej chwili przestałam czuć się kobietą. Zrozumiałam, że cykl menstruacyjny to nie tylko macica i układ hormonalny, ale całe ciało i psychika. To był sygnał, że najwyższy czas zaopiekować się sobą. Skonsultowałam się z moim ginekologiem. Można powiedzieć, że zawarliśmy pakt – jeśli w ciągu kilku miesięcy, jako dietetyk nie pomogę sobie sama, specjalną dietą i naturalnymi metodami, skorzystam z terapii hormonalnej. Nie chciałam już wracać do stosowania hormonów, zależało mi, żeby mój organizm zaczął funkcjonować samodzielnie.
Zakasałam rękawy i zgłębiłam wszystko co mogłam na temat PCOS. Zaczęłam od żywienia. Wprowadziłam wiele zmian do swojego jadłospisu, zrezygnowałam całkowicie z kilku grup produktów. Nie obyło się bez wspomagania odpowiednimi suplementami. Porzuciłam ciężkie treningi na rzecz jogi. Zaczęłam wyprowadzać się na długie spacery na świeżym powietrzu, medytować i prowadzić zapiski w dzienniku – z tego jak się czuję, za co jestem wdzięczna. Dbałam o odpowiednią ilość snu. Nie zabrakło mi w tym wszystkim regularności i konsekwencji, bo w głowie miałam jasno określony cel i byłam wystarczająco zmotywowana. Po 3 miesiącach naturalnej kuracji, pojawiła się miesiączka. Skakałam z radości. Do tej pory miesiączka kojarzyła mi się niezbyt dobrze, jak wielu innym kobietom. Myślałam o niej jak o czymś, co przeszkadza i utrudnia robienie różnych rzeczy. Tymczasem zrozumiałam, że miesiączka jest darem natury, zarezerwowanym wyłącznie dla kobiet. Dzięki niej, co miesiąc możemy się oczyszczać i regenerować swoją energię. Mamy bliższy kontakt z samą sobą oraz ze swoją podświadomością.
Od tamtego czasu miesiączkuję regularnie, a pozostałe objawy PCOS zostały zażegnane. Już wiem co czują kobiety z zaburzeniami miesiączkowania, spowodowanymi restrykcjami żywieniowymi, które same wprowadziły w swoje życie. Wspieram je i pomagam im odzyskać kobiecość, wykorzystując przy tym holistyczne podejście oraz okazując empatię i zrozumienie.
Jeśli chciałabyś zabrać głos w tym temacie, ale nie masz ochoty robić tego na forum, po prostu napisz do mnie wiadomość prywatną. Ściskam wszystkie Kobiety, pamiętajcie – nie jesteście same!
Kurczę, u mnie trochę podobnie, po rozstaniu się z tabletkami antykoncepcyjnymi (przepisane na leczenie problemów hormonalnych) okazało się, że wjechała insulinooporność właśnie. W planach był bobas a tu kompletny rozjazd w organizmie. Dostałam leki na obniżenie insuliny, ale zawzięłam się i na własną rękę z nich zrezygnowałam. Wprowadziłam za to jadłospis, który pomógł uporać się z niedobrymi wynikami. Po zagłębieniu się w temacie okazało się, że MOŻNA obejść się bez wielu produktów, zastosować zdrowe zamienniki i generalnie pozmieniać sobie w głowie temat odpowiedniego żywienia oraz mieć z tego frajdę. Po 4 miesiącach pilnowania się ( nie głodowania) okazało się, że nie tylko insulina wróciła do normy, ale cała gospodarka hormonalna dała wyniki, jakich nigdy nie miałam. Pojawił się też wymarzony bobas. Konkluzja jest jedna – jedzenie leczy, trzeba tylko ten lek dopasować do siebie i znalezc w tym frajdę! 🙂
7 Komentarze
Żaneta
28 lutego 2022 at 19:36
Jakbym czytała o sobie… Dziękuję ❤️
Olga
28 lutego 2022 at 20:13
Ja też Ci dziękuję za tę wspólną drogę…😘
Beata
28 lutego 2022 at 23:40
💙
ByMyMedicine
29 maja 2022 at 22:20
Najlepszymi specjalistami danej dziedziny są osoby ,ktore same zmagały się z tym problemem. Dziekuje za podzielenie się swoja historią🍀
Olga
21 czerwca 2022 at 13:03
Dziękuję ♥️
Anna
21 czerwca 2022 at 21:00
Kurczę, u mnie trochę podobnie, po rozstaniu się z tabletkami antykoncepcyjnymi (przepisane na leczenie problemów hormonalnych) okazało się, że wjechała insulinooporność właśnie. W planach był bobas a tu kompletny rozjazd w organizmie. Dostałam leki na obniżenie insuliny, ale zawzięłam się i na własną rękę z nich zrezygnowałam. Wprowadziłam za to jadłospis, który pomógł uporać się z niedobrymi wynikami. Po zagłębieniu się w temacie okazało się, że MOŻNA obejść się bez wielu produktów, zastosować zdrowe zamienniki i generalnie pozmieniać sobie w głowie temat odpowiedniego żywienia oraz mieć z tego frajdę. Po 4 miesiącach pilnowania się ( nie głodowania) okazało się, że nie tylko insulina wróciła do normy, ale cała gospodarka hormonalna dała wyniki, jakich nigdy nie miałam. Pojawił się też wymarzony bobas. Konkluzja jest jedna – jedzenie leczy, trzeba tylko ten lek dopasować do siebie i znalezc w tym frajdę! 🙂
Olga
19 lipca 2022 at 11:51
Ania, dziękuję za podzielenie się swoją historią ♥️ Gratuluję bycia wytrwałą i konsekwentną! No i oczywiście bobasa 🤩
Komentowanie wyłączone